poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 7 "Go ask your lover"

Upragniony dzwonek, przerwał wywody pani Jones na fascynujący temat literatury w XX wieku, ogłaszając koniec lekcji. Z ulgą spakowałam moje rzeczy do torby, po czym wyszłam z klasy, udając się w stronę szafek. Na drugim końcu korytarza, zobaczyłam Emily, idącą w moją stronę.
- Hej Vic. - cmoknęła mnie w policzek, mimo że, widziałyśmy się już rano.
- Hej laskaa. - uśmiechnęłam się.
Gdy kilka dni temu, zostałam potraktowana jak jakas służąca przez Selenę, udałam się do Emily. Jedynej osoby, na której mogłam polegać. Gdy powiedziałam jej całą historię o tym, jak Jim przyszedł do mojego domu i o tym, jak wymierzył mi policzek, a potem o tym jak Selena była w pokoju Justina, mina Emily wyglądała jakby zaraz miała ich wszystkich zabić. Mimo, że bardzo lubiła Justina i zawsze była za naszym związkiem, tak teraz uważała, że jest kompletnym dupkiem. I miała rację, w końcu jaki chłopak, zaraz po tym jak wyznaje ci miłość - mimo, że on nie wiedział, że ja to słyszę, ale pomińmy tę cześć - zaprasza do siebie swoją byłą/aktualną dziewczynę, która potem każe ci pozmywać naczynia?
Nie wiedziałam, o co chodzi z Sel, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Kiedyś ze sobą chodzili, ale potem Justin zerwał z nią, by móc być ze mną. Żadne z nich nie miało złamanego serca, ponieważ cały ten ich "związek" był ustawiony. Ale teraz, po tym jak dostałam to zdjęcie od Jimmiego i jak zobaczyłam Selenę, w jego apartamencie, niczego nie byłam już pewna. Może nagle poczuli do siebie wielką miłość i znów są razem?
Whatever.
- Słuchaj, muszę iść. - posłała mi przepraszające spojrzenie. - Nie gniewasz się? To znaczy, miałyśmy iść razem na miasto, ale nagle Matt wysłał mi SMS-a, żebyśmy sie spotkali, bo ma dla mnie niespodziankę. - na ostatnie słowa, rozpromieniła się, co wywołało u mnie szczer y uśmiech.
- Przestań tyle gadać i spadaj do niego. - zaśmiałam się, popychając ją lekko w stronę drzwi, a gdy posłała mi niepewne spojrzenie, dodałam: - IDŹ, Em!
Po kilku minutach grzebania w mojej szafce i zostawienia niepotrzebnych rzeczy, wyszłam na zewnątrz, czując jak ciepłe, lekkie powietrze otula moją twarz.
Wyjęłam mój telefon z torby i odblokowałam go ruchem palca.
6 nieodebranych połączeń. Zgadnijcie od kogo... Tsa. Justin.
Zignorowałam je, przewracając oczami. Od tamtego incydentu z Seleną, wydzwania do mnie cały czas. Czy on nie umie załapać, że nie mam ochoty z nim rozmawiać?
Gdy zrobiłam kilka kroków stronę mojego samochodu, usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
- Victoria!
Rozejrzałam się po boisku i po schodach do wejścia, gdy nagle ujrzałam Louisa, biegnącego w moją stronę.
- Sorry, że ci przeszkadzam, ale mam do ciebie sprawę. - powiedział zdyszany, po czym posłał mi szeroki uśmiech.
Mimo, że nie odnowiliśmy jeszcze starej przyjaźni, to przez te kilka dni, od tej niefortunnej lekcji angielskiego, coraz więcej ze sobą gadamy i zdaję się, że nasze relacje idą w dobrym kierunku.
- Hej Louis. Nic nie szkodzi, w zasadzie nigdzie się nie spieszę. - uśmiechnęłam się.
- Okej. W każdym razie, chciałem cię o coś zapytać. Jak wiesz, mój ojciec jest producentem  i często dostaje jakieś zaproszenia na premiery czy coś w tym rodzaju. - zaczął, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem - A gdy powiedział, że ma dwa bilety na premierę najnowszego filmu z Lily Collins, ale niestety nie może jechać, od razu zapytałem czy nie może mi ich dać.
No i... ponieważ jest ich 2, to pomyślałem sobie, że może ty chciałabyć pojechać. Wiesz, ten film jest też z Samem Claflinem, a do tego w Nowym Jorku, więc...
Na jego ostatnie słowa, głośno zapiszczałam, zwracając uwagę paru osób, po czym rzuciłam mu się w ramiona.
- O mój boże! - krzyknęłam, gdy już zwolniłam uścisk. - Louis, uwielbiam Cię! Film w NOWYM JORKU z Samem Claflinem w roli głównej...! To jest więcej, niż mogę sobie wyobrazić!
- wrzasnęłam z radością.
Może zachowywałam się w tej chwili jak wariatka, bo skakałam i piszczałam jak szalona, ale nie oceniajcie mnie. Nowy Jork, to od dawna było moje marzenie. Nigdy wcześniej tam nie byłam, a zawsze gdy widzę Statue Wolności czy Empire State, zapiera mi dech w piersiach. Do tego Sam Claflin... Najprzystojniejszy aktor na ziemi. I ja miałam go zobaczyć na premierzę? Nadal nie mogłam uspokoić oddechu.
- Spokojnie, Vic! - zaśmiał się Louis, kiedy ponownie go przytuliłam i wydałam z siebie pisk. - Kiedyś ty, zabrałaś mnie na koncert Lady Gagi, więc pomyślałem, że się odwdzięczę. - uśmiechnął się, powodując u mnie obrazy wspomnień z tego dnia. Było fantastycznie. Wtedy moje życie było idealne.
Gdy obgadaliśmy jeszcze parę rzeczy organizacyjnych, Louis zaproponował pójście do McDonald's, a ponieważ nie miałam nic lepszego do roboty, zgodziłam się.
Przez parę godzin gadaliśmy, wygłupialiśmy się i wspominaliśmy najlepsze momenty naszej przyjaźni, ale kiedy zobaczyłam, że jest już ósma, musiałam wracać do domu.

Justin's POV

"Hej, tutaj Victoria. Nie mogę teraz gadać, zostaw wiadomość po sygnale." - usłyszałem znowu ten głos, rozbrzmiewający w mojej słuchawce i miałem ochotę rzucić moim telefonem przez okno. Od kilku dni nie odbierała ode mnie żadnych telefonów, smsów, nic.
Kilka razy nawet, próbowałem sobie przypomnieć, czy w czasie naszego ostatniego spotkania, powiedziałem lub zrobiłem coś nie tak, ale nie mogłem sobie nic przypomnieć.
Byliśmy w Starbucksie - cóż, ona była, a ja siedziałem w samochodzie, by uniknąć ataku moich fanek - a potem odwiozłem ją do domu. Wydaję się, że to nic za co mogła się obrazić.
Próbowałem wytłumaczyć sobie to tym, że może ma zepsuty telefon lub po prostu była bardzo zajęta, ale za dobrze znałem Vic. Ona nie umiała przeżyć jednego dnia, bez telefonu.
 W piątek, gdy od naszego spotkania minęło już 5 dni, uznałem, że nie będę dłużej czekać.
Ponieważ za kilka godzin miałem lot do Nowego Jorku na premierę jakiegoś filmu, postanowiłem zrobić to od razu. Wysłałem do Victorii SMS-a, w duchu mając nadzieję, że mi odpowie.

                                                 Musimy pogadać. x

Wahałem się czy dodać buziaczka na końcu, ale w uznałem, że nie będzie to niestosowne.
Wsiadłem do mojego białego BMW, dziękując w myślach, za to, że nie spotkałem po drodze żadnej Belieber i pojechałem pod dom Vic. Gdy dojechałem na miejsce, zatrzymując się kilkanaście metrów od jej domu, zobaczyłem, że ktoś właśnie wychodził. Po dłuższym przypatrzeniu się, rozpoznałem Victorię. Po kilku sekundach, zobaczyłem, że w ręku trzyma dużą, czerwoną walizkę. W mojej głowie utworzyło się już setki scenariuszy. Zanim jednak zdążyłem zareagować i podbiec do niej, dziewczyna wsiadła do stojącej na chodniku taksówki, której wcześniej nie zauważyłem.
- Vic! Stój! - krzyknąłem, podbiegając do niej pędem, ale taksówka już ruszyła i po kilku sekundach, zniknęła za rogiem.
Przejechałem ze złości po moich włosach, ciągnąc mocno za końce i warknąłem sam do siebie. Jeszcze raz spojrzałem na drogę, na której przed chwilą jechała taksówka, mając cichą nadzieję, że może zawróci, po tym jak Victoria mnie usłyszała, ale nic takiego się nie stało.
Z frustracją i jednocześnie smutkiem, że nie udało mi się z nia porozmawiać, wróciłem do samochodu i szybko podjechałem pod mój apartament. W holu stał już mój menadżer, z którym przywitałem się męskim uściskiem.
- Hej Justin. - powiedział, podając mi moją walizkę.
- Siema, Scooter. - odpowiedziałem mu.
- Samolot już na ciebie czeka. Niestety z tobą nie pojadę, mam masę pracy. - odparł Braun*, po czym westchnął cicho. Widać on też nie miał dziś dobrego dnia.
- Ugh, czemu? - jęknąłem. - Będę się nudzić. - dodałem.
- Uwierz, mi gdybym mógł, pojechałbym. Myślisz, że chcę przegapić zobaczenia Lily Collins na żywo? - parsknął śmiechem, na ostatnie słowa, a ja mu zawtórowałem.
- Dobra, wierzę ci. - zachichotałem. Oboje wiedzieliśmy jak bardzo kochał Lily i zawsze mi zazdrościł, ponieważ była moją dobrą kumpelą.
Po tym jak pożegnaliśmy się, wsiadłem z powrotem do mojego samochodu i podjechałem na lotnisko.
- Dzień dobry, panie Bieber - przywitała się stewardessa z uśmiechem, gdy wsiadałem na pokład. Potem wskazała na duży fotel obok okna, a ja wygodnie się w nim usadowiłem.
Plus bycia bogatym - możesz pozwolić sobie na prywatny odrzutowiec i oszczędzić sobie latania tymi tanimi liniami, w których było wygodnie jak w dupie. Czyli w ogóle.
Po kilku minutach stewardessa wręczyła mi colę z odrobiną whisky - musiałem być trzeźwy na premierzę - i nachosy serowe. Podziękowałem jej, biorąc jednego, po czym znowu ogarnęły mnie myśli o Vic. Ostatnio cały czas myślałem tylko o niej.
Gdy zobaczyłem walizkę w jej ręcę, do głowy przyszedł mi pewien absurdalny pomysł, że się wyprowadza. Ale potem doszłem do wniosku, że to niemożliwe. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Po kilkudziesięciu minutach rozmyślania o niej i o tym czemu nie chciała ze mną gadać, odpłynąłem w głęboki sen.
*
- Witamy na premierze długo wyczekiwanej produkcji: Love, Rosie! Mamy nadzieję, że film okaże się dla państwa mile spędzonym czasem. Życzymy miłego seansu. - w głośnikach rozbrzmiał miły, damski głos, po czym w całej sali zgasły światła.
Film trwał trochę ponad godzinę, a w czasie niego kilka razy widownia wybuchała śmiechem, a na końcu niektórzy mieli łzy w oczach. Ogółem, film był całkiem fajny.
Po zakończeniu, główni aktorzy czyli Lily i Sam, powiedzieli jeszcze kilka słów podziękowań, po czym wszyscy udali się do głównej sali, gdzie na wszystkich czekał czerwony dywan, fotoreporterzy, ale także dobre jedzenie i drinki.
Siegnąłem po jednego, a chwilę później podbiegła do mnie Lily.
-  Justin! - zawołała z radością, przutulając mnie mocno. - Tak się cieszę, że przyszłeś! - pisnęła ze śmiechem. Uwielbiałem w tej dziewczynie to, że prawie cały czas miała uśmiech na twarzy.
- Jak mógłbym to przegapić, Lils. - mrugnąłem do niej - Przy okazji, świetny film. Chyba twój najlepszy. - przyznałem szczerze.
- Naprawdę? - rozpromieniła się, a po tym jak kiwnąłem głową, ona posłała mi wdzięczny uśmiech. - Dziękuję Justin, wiele dla mnie znaczy Twoja opinia.
- Nie ma za co, mówię tylko prawdę - zaśmiałem się. - Ah, teraz sobie przypomniałem! Mój menager, Scooter z wielką chęcią chciałby cię poznać i przesyła pozdrowienia. Niestety nie mógł dzisiaj przyjść. - dodałem ze śmiechem.
- Serio? - Lily zmarszczyła brwi, po czym parsknęła śmiechem. - Ja również z chęcią go poznam. Niech zadzwoni, to się umówimy. - dodała, poruszając zabawnie brwiami.
Chwilę później porwał ją jakiś reporter, a ona posłała mi przepraszające spojrzenie.
Serdecznie jej teraz współczułem. Pewnie nie miała ani sekundy spokoju, bo ci natrętni, pieprzeni paparazzi i dziennikarze, chodzili za nią wszędzie.
Jak na zawołanie, chwilę potem podszedł do mnie jakiś spedalony, uśmiechający się sztucznie mężczyzna, który przedstawił się jako Marc i zapytał czy może zadać parę pytań do gazety "Chicago Everyday".
- Jak ci się podobał film, Justin? - spytał, udając zainteresowanie.
- Był świetny. - odparłem krótko.
 Tak jakbym mógł odpowiedzieć inaczej.
- Widzę, że masz marynarkę z nowej kolekcji Armaniego. Możesz nam powiedzieć więcej o tym co masz na sobie? - powiedział.
- No więc.. - zacząłem, nie bardzo wiedzieć co mam powiedzieć. - To są dżinsy - wskazałem na nie ręką. - A to buty. - uśmiechnąłem się, tym razem wskazując na moje obuwie.
Dziennikarz wydawał się być zdezorientowany i spojrzał się na mnie jak na idiotę.
Nie moja wina, jak już wspominałem, nie znam się na tym. Wolę znać się na muzyce.
Marc zadał mi kolejne pytanie, ale ja go nie słuchałem, ponieważ w tamtej chwili zobaczyłem  j ą. Miała na sobie uroczą, krótką sukienkę w kolorze pudrowego różu, a włosy opadały falami na jej odkryte ramiona. Stała kilka metrów ode mnie, wydawała się być nieco zagubiona.
- Emm, wybacz mi na momencik. - rzuciłem do Marca, po czym pewnym krokiem, ruszyłem w jej stronę. Wiedziałem, że nie będzie to łatwa rozmowa, a ja wolałem nie robić scen przy wszystkich, więc przechodząc obok niej, potrąciłem ją lekko w ramię, by mnie zauważyła. Gdy już to zrobiła, rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie, pewnie nie spodziewając się mnie tutaj, ale po kilku sekundach, niepewnie poszła za mną. Skierowałem się w stronę łazienek i otworzyłem drzwi do męskiej. Chwilę potem, przez drzwi przeszła Victoria.
Stanęła naprzeciwko mnie, zakładając ręce na piersi.
- Co ty tu robisz?
- Mój kumpel, Louis mnie zabrał. Miał 2 zaproszenia. - odpowiedziała sucho, nawet na mnie nie patrząc. - A co ty to robisz?
- Zaprosili mnie. Lily to moja przyjaciółka. - baknąłem. Nadal wydawała się być na mnie zła
- Oh, widzę, że masz ich dużo. - syknęła, uśmiechając się sztucznie. - Selena też należy do grona twoich przyjaciół? Czy to może ktoś więcej? - dodała, posyłając mi jadowite spojrzenie.
- Co?... O co ci cho... Nieważne. - uznałem, że lepiej nie chcę wiedzieć, co sobie znów wymyśliła. - . - Czemu ode mnie nie odbierasz? Dzwoniłem chyba z pięćdziesiąt razy... - miałem nadzieję, że w końcu dowiem się o co jej chodzi.
- Zapytaj się swojej ukochanej. - prychnęła.
Podeszłem do niej kilka kroków, tak, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Właśnie się jej pytam. - odpowiedziałem cicho, mimo że tylko my byliśmy w łazience.
Ona spojrzała mi w oczy, a ja poczułem, że jest zdezorientowana. Pochyliłem się nad nią nieco, ponieważ byłem od niej o wiele wyższy i delikatnie musnąłem jej wargi. Gdy tylko nasze usta się zetknęły, ona odwzajemniła pocałunek z dwukrotną siłą, wplątując mi rękę we włosy. Objąłem ją lekko w talii, po czym kopniakiem otworzyłem drzwi najbliższej kabiny i wepchnąłem nas do niej. Wolałem nie wyobrażać sobie, co by się stało, gdyby ktoś wszedł tutaj i zobaczył nas całujących się.
Jedną rękę owinąłem wokół jej pasa, a drugą położyłem na jej karku, jeszcze bardziej ją do siebie zbliżając. Ona mierzwiła mi włosy i popchnęła na ścianę kabiny. Nasz pocałunek coraz bardziej się pogłębiał. Tak jakbyśmy oboje przez ten cały rok na niego czekali. Nasze usta idealnie do siebie pasowały. Tak bardzo tęskniłem za jej zapachem, za jej wargami, że nie mogłem się powstrzymać, by nie przejechać ustami po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Ona natychmiast mi go udzieliła, uchylając nieco usta, po czym nasze języki zaczęły walczyć o nominację. Myślę, że posunęlibyśmy się jeszcze dalej, gdyby nie Louis, przyjaciel Vicki, psujący naszą chwilę.
- Vic! Gdzie ty jesteś? Widziałem jak tu wchodzisz, więc gdziekolwiek jesteś, lepiej wyjdź! - zawołał. Jakie szczeście, że ukryliśmy się w kabinie.
Jednak po chwili, Victoria uchyliła lekko drzwi i niepewnym krokiem wyszła z kabiny, ciągnąc mnie za sobą. Gdybyście widzieli wtedy minę Louisa. To było bezcenne.
- Co wy.. - zaczął, wytrzeszczając na nas oczy i uchylając nieco usta. - Co, co wy tu ro.. robiliście? - wyjąkał, nadal będąc całkowicie zszokowanym. Wszyscy wiedzieli, że zerwaliśmy ponad rok temu.
Wymieniliśmy z Vicki szybkie spojrzenia, po czym nie będąc w stanie dłużej się powstrzymywać, wybuchnęliśmy śmiechem. Louis wydawał się być jeszcze bardziej zdumiony, bo zrobił przerażoną minę, jakby miał przed sobą dwóch idiotów, po czym przenosił wzrok to na mnie, to na Vic.
- Okeeeey. Jesteście dziwni. - wydukał, powodując u nas jeszcze większy śmiech.
Po kilku minutach, oboje się ogarnęliśmy, a mnie ze śmiechu aż bolał brzuch.
- Tak właściwie, to.. po co tu przyszłeś Louis? - spytała Vic ze śmiechem.
- Chciałem cię znaleźć i wyjść... koszmarnie tu nudno. - skrzywił się.
- Tsaa, masz rację. - przyznała dziewczyna.
Nagle wpadłem na genialny pomysł.
- A co powiecie na spacer po Nowym Jorku?

Victoria's POV

Kilka minut później wszyscy troje szliśmy ulicami Upper West Side. Byłam w NY po raz pierwszy, ale mimo to już teraz byłam całkowicie zakochana w tym mieście. Szliśmy obok przepływającej tam rzeki i wysokich drzew, a blask księżyca oświetlał nam drogę. Słychać było silniki przejeżdżających temtędy samochodów. Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem, że Nowy Jork to miasto, które nigdy nie zasypia. Mimo, że dochodziła druga w nocy, ruch na ulicach był taki jak o 12 w południe.
- Więc.. od kiedy znów jesteście razem? - spytał Louis, przerywając ciszę.
Justin spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- A skąd podejrzenie, że jesteśmy? - parsknął.
-  No bo... byliście w łazience i ..
- Może zmienimy temat? - przerwałam mu, uśmiechając się. - Ale tu pięknie, no nie? - rozejrzałam się dookoła, choć w środku coś nie dawało mi spokoju.
Czyżby Justin nadal uważał mnie tylko za przyjaciółkę?
  "A skąd podejrzenie, że jesteśmy?"
 Było to trochę przykre, zważywszy na to, że zaledwie pół godziny temu mnie pocałował. Miałam nadzieję, że w końcu przyzna się do tego co powiedział w szpitalu, a po naszym pocałunku byłam wręcz pewna, że wszystko się zmieni i znów będziemy razem. Ale to co powiedział, mówiło wyraźnie co innego.
Doszliśmy właśnie do dużej fontanny, położonej w mini "parku" i otoczonej drewnianymi ławkami. Chłopacy rozmawiali o jakimś ostatnim meczu Brooklyn Nets, więc podeszłam do fontanny i przejechał jednym palcem po tafli wody.
- Boże, jaka zimna - Skrzywiłam się.
Kątem oka zauważyłam jak chłopcy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- O nie! NIE! - krzyknęłam, ale było za późno, bo Justin juz chwycił  mnie pod pachami, a Louis złapał mnie za nogi. Mimo, że wyrywałam się i  na sekundę znowu stałam na ziemi, to jednak oni okazali się być silniejsi i już po chwili wylądowałam w fontannie.
Woda była lodowata. Chłopacy wrzucili mnie tak mocno, że zamoczyłam nawet głowę. Widać bardzo ich to bawiło, bo ich śmiech było słychać nawet pod wodą.
Moje całe ciało drżało z zimna, gdy się wynurzyłam. Miałam wrażenie, że całe zdrętwiało, a moje zęby szczękały z zimna.
- Wy... - wskazałam na nich palcami, a oni nadal się śmiali. - ZABIJĘ WAS!! -krzyknęłam, nieco rozbawiona całą tą sytuacją, po czym wyskoczyłam z fontanny, chlapiąc ich wodą.
*
____
Hejka kochani!
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał ♥
Następny już niedługo!

Dziekujemy za wszystkie pozytywne komentarze, jesteście najlepsze!
KAŻDY KOMENTARZ JEST DLA NAS BARDZO WAŻNY, WIĘC PROSZĘ SKOMENTUJ 
I PODZIEL SIĘ SWOJĄ OPINIĄ W KOMENTARZU (można anonimowo)
TO TYLKO KILKA SEK.
much love
~LAURA 

18 komentarzy:

  1. no niech oni w końcu będą razem. ...... !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny! czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny. Szkoda, że Louis im przeszkodził. Już miałam nadzieję, że w tym rozdziale wrócą do siebie a tu klops. Oni muszą być razem koniec i kropka. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny. Nie mogę doczekać się kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. i teraz będą razem .... hih hihi

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. To co oni wyprawiali w tej łazience czytam w kółko i w kółko

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy kolejny????????????

    OdpowiedzUsuń
  10. baby kiedy będzie kolejny czekam cały czas :D

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń