wtorek, 23 września 2014

Rozdział 2 "You have to forgive me"

 Victoria's POV 
Obudziłam się o 6 rano. Nie mogłam dłużej spać, za bardzo denerwowałam się dzisiejszym spotkaniem. Bałam się tego jak on zareaguje widząc mnie po całym, cholernym roku. W głowie miałam już tysiąc scenariuszy jak wyjdzie spotkanie z moim skarbem. Po tylu miesiącach tęsknoty, będę mogła w końcu go zobaczyć. Na żywo, a nie w gazetach, w telewizji czy na Instagramie. Będę mogła go poczuć, dotknąć i może porozmawiać. Chociaż nie wiem, czy będzie chciał mnie słuchać. Przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle warto tam iść. Ale nie mogłam się poddać. W końcu miałam szansę go spotkać i nic, a już na pewno nie moja chwilowa słabość, nie powstrzyma mnie, żebym tam poszła.
      Gdy już skończyłam robić wszystkie poranne czynności, dobrałam stosowny strój, zrobiłam makijaż i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Koncert był dopiero za 8 godzin, ale ponieważ M&G odbywał się przed koncertem, musiałam być tam wcześniej. W drodze na arenę, zastanawiałam się czy Justin ma prawo mnie wyrzucić. Teoretycznie nie, bo przecież "zapłaciłam" za bilet, ale nigdy nic z nie wiadomo. Gdy dojechałam na miejsce, ustawiłam się kolejce do spotkania.
  Wszędzie było mnóstwo rozwrzeszczanych dziewczyn, noszących koszulki, bluzy i wszystko co było możliwe, z Justinem. Nie powiem, byłam zazdrosna. To był przecież m ó j chłopak. No dobra... Były chłopak. Po 3 godzinach czekania, kolejka nie posunęła się za bardzo do przodu czułam się jakoś nieswojo tutaj. Jakbym tu nie pasowała. Może była to perspektywa, że za kilka godzin, znowu zobaczę miłość mojego życia, a może było to to że jako jedyna tutaj, byłam ex- dziewczyną Justina, która zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem. Poprawka... ex- najlepszym przyjacielem. W każdym razie, byłam cholernie zestresowana. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Że co, rozpłacze się, powie że mnie kocha i przytuli? Nie sądzę. Chociaż nie wiem ile bym dała, żeby tak się kurwa stało. 
  Gdzieś z przodu ochroniarz krzyknął, przerywając moje rozmyślania: 
- Proszę wchodzić po kolei. Pan Bieber jest już gotowy.
 "Pan Bieber". Dziwnie to zabrzmiało. Dla mnie zawsze był skarbem, Justinkiem i czym się jeszcze dało.
 Ku mojemu zdziwieniu, zauważyłam, że byłam prawie na samym początku. Dziewczyny przede mną wchodziły po jednej i wychodziły po kilku minutach, całe zapłakane, trzymając podpisane płyty Justina. Z każdą kolejną dziewczyną, która wychodziła, moje serce biło coraz szybciej, a moje ręce zaczęły drżeć jak opętane.
 Tylko dwie dziewczyny przede mną. Nie wytrzymywałam już tych nerwów. Czułam, że zaraz zemdleję. W głowie mi się kręciło i ledwo trzymałam się na nogach.
 Jedna dziewczyna przede mną. O mój Boże. Dobra, Vicky, ogarnij się. Wdech, wydech. Dasz radę. To tylko spotkanie z Justinem. Moim kochanym Justinem. Najważniejszą osobą w moim życiu. Nie powinnam się bać. Ale jednak z jakiegoś powodu, bałam się. I to cholernie bardzo. Miałam tylko nadzieję, że wszystko wyjdzie dobrze. Ostatnia dziewczyna wyszła z pokoju, w którym czekał Justin. Z jej oczu lały się łzy, maskara spływała po jej policzkach. Gdy ochroniarz powiedział mi, żebym weszła, nie mogłam się poruszyć. Po prostu gapiłam się w drzwi, jak totalna idiotka. Co za upokorzenie. Gdy po kilkunastu sekundach nadal stałam jak wryta, ochroniarz widocznie się zdenerwował i ściskając mnie mocno za ramię, otworzył drzwi i wepchnął do środka.
 Moje serce biło teraz ze sto razy na sekundę. Moja twarz ałtomatycznie pobladła, a nogi miałam jak z waty. Justin stał tyłem do mnie, wyglądając przez okno. Chyba nie usłyszał, że weszłam. Jego włosy jak zwykle zaczesane były do tyłu. Miał na sobie też spodnie z krokiem do kolan i biały t-shirt. Ręce trzymał w kieszeni, pozwalając kciukom wystawać. Nagle zauważyłam kolejnego ochroniarza, stojącego przy drzwiach, który głośno odchrząknął, dając Justinowi znak, że kolejna jego fanka weszła. Chłopak obrócił się szybko z uśmiechem na twarzy, mając zamiar od razu do mnie podejść, przytulić i zrobić sobie zdjęcie, ale w chwili gdy mnie zobaczył, jego twarz zamarła. Widać, nie spodziewał się mnie. Mogłam przysiąc, że jego oczy się zaszkliły.  Jego twarz była cała blada, zupełnie jak moja. 
 - Cześć... - powiedziałam szeptem. Więcej nie mogłam z siebie wydusić. Łzy kłębiły się w moich oczach, próbując się wydostać.
 Chłopak szybko odchrząknął. Przejechał dłonią po swoich włosach. Jego oczy pociemniały.
 - Co ty to kurwa robisz? - warknął. Szczerze? Nie takiej reakcji się spodziewałam. 
- Ja... Um... Ja... kupiłam bilet. - baknęłam, spuszczając wzrok na moje buty.
 - Ach tak? To może lepiej mu komuś oddaj. Nie wpuszczają dziwek na mój koncert.
 - Justin, proszę Cię. Daj już spokój... Minął rok. 
 - Nie musisz mi przypominać, mam w domu kalendarz. 
  Kiwając powoli głową, wzięłam głęboki oddech. Musiałam być cierpliwa. Miał prawo się denerwować. Zamknęłam na chwilę oczy, po czym wyciągnęłam z torebki mojego iPhone'a.
 - Zrobisz... - wyjąkałam. - Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? 
Tak naprawdę, miałam w dupie to jebane zdjęcie. Po prostu nie chciałam stać tam cały czas jak idiotka. Poza tym, to dobry pretekst, żeby się do niego zbliżyć.
 Justin oblizał dolną wargę i zaśmiał się pod nosem. Ale tak naprawdę, nie było mu wesoło. Mruknął coś jeszcze pod nosem i podszedł do mnie powoli. Wiedział, że nie ma wyjścia. Przecież miałam bilet, co nie?    Otwierając przednią kamerkę, położyłam mu dłoń na ramieniu i kliknęłam na ekran. Justin od razu ode mnie odskoczył, tak że iPhone wypadł mi z ręki. Chłopak podszedł do stojącego w kącie stolika. Wziął stamtąd swoją najnowszą płytę i trzymając w ręku marker, gestem kazał mi podejść.
 - Imię? - spytał szorstko.
 W gardle pojawiła mi się wielka gula. Serce przyspieszyło. Na moment zrobiło mi się niedobrze
. - Justin, przestań. Nie rób scen - szepnęłam z bólem w głosie.
 Miałam wrażenie, że za moment się popłaczę. Spojrzałam kątem oka, na strażnika przy drzwiach. Przyglądał się nam badawczo, ze zmarszczonym czołem. Widocznie był zdziwiony zachowaniem Justina, w stosunku do swojej "fanki". 
- Imię? - powtórzył chłopak, tym razem o wiele głośniej. 
W jego głosie dało się wyczuć, że już się niecierpliwił. Spojrzał na mnie z odrazą i powtórzył. 
- Twoje imię? Nie zrozumiałaś? Mam powtórzyć jeszcze raz? - syknął. 
- Proszę cię...Chcę, żeby to się skończyło. Chcę żebyś mi wybaczył. Od ostatniego roku, nie było dnia, w którym bym o tobie nie myślała. Nadal cię kocham, Justin. I nie poddam się. Musisz mi wybaczyć - wychrypiałam, a po policzku spłynęło mi kilka łez. 
Justin przełknął ślinę i spojrzał znowu na płytę, otwierając marker. 
- Bez imienia? Czyli anonimowa dedykacja - mruknął ironicznie. - Proszę. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - uśmiechnął się najbardziej sztucznie, jak tylko mógł i odwrócił się w stronę okna.
 - Jus... - szepnęłam, ale chłopak gwałtownie mi przerwał. 
- Następna, Tom.
 Ochroniarz przy drzwiach, kiwnął tylko głową i ręką wskazał mi drzwi. Ale ja stałam w miejscu. Byłam za bardzo roztrzęsiona, żeby móc się poruszyć. Tym razem, nie dbałam już o nic i pozwoliłam wszystkim moim łzom, wypłynąć. Spojrzałam jeszcze raz na Justina, spodziewając się, że może jeszcze zmieni zdanie i pozwoli mi dokończyć. Ale on stał przy oknie, opierając się o ścianę dwoma rękami.
 - Panie Bieber, ta dziewczyna... - zaczął ochroniarz, widząc jak bardzo załamana jestem, ale chłopak, nie chciał już nikogo słuchać.
 - NASTĘPNA.
 Justin's POV 

Po kilku godzinach, podpisywania płyt i robienia sobie zdjęć z moimi Beliebers, ochroniarz przy drzwiach, Tom, powiedział mi, że już więcej dziewczyn nie ma. Byłem naprawdę wykończony, więc z zamiarem pójścia do mojej garderoby, skierowałem się w stronę drzwi, gdy nagle poczułem, że na czymś stanąłem. Spojrzałem na ziemię i zobaczyłem białego iphone'a z obudową w kwiatki. Podniosłem go z podłogi i wystarczyła sekunda, bym rozpoznał kogo jest.
  W moim gardle pojawiła się wielka gula. 
Pewnie musiała go upuścić, gdy wychodziła. Suka. Nie spodziewałem się jej tutaj. Tak naprawdę nie spodziewałem się, że spotkam ją jeszcze kiedykolwiek. Gdy zobaczyłem ją, stojącą przede mną, wszystkie wspomnienia powróciły.
 Musiałem przyznać, że zmieniła się trochę. Nawet bardzo. Strasznie schudła, zmizerniała, wyglądała na jakąś... smutną. Zawsze była bardzo wesołą i otwartą dziewczyną, która miała milion pomysłów na minutę. Jej śmiech, był najcudowniejszym prezentem w ciągu dnia, jej ciepło wypełniało wszystkich z którymi przebywała. Była moim własnym słoneczkiem. Właśnie za to ją kochałem. Ale teraz... wyglądała jakby nie spała i nie jadła przez tydzień. Była cała blada i wyglądała na bardzo słabą. Była inna. Już nie biło od niej takim ciepłem jak wcześniej. Przyznaję, miałem wyrzuty sumienia, po tym jak zachowałem się wobec niej. Ale nie wybaczyłem jej jeszcze. Mimo, że tak naprawdę, teraz miałem w dupie z kim spała i jak dla mnie mogła się pieprzyć nawet z Obamą, to nadal bolało mnie to co zrobiła. Nie byłem pewny, czy kiedykolwiek zdołam jej wybaczyć. I czy w ogóle tego chcę.
 Po tym jak przespała się z Rustym, nie rozmawiałem z nim przez trzy miesiące. Ale potem, pogodziliśmy się. Powiedział, że nigdy już czegoś takiego nie zrobi i że to był największy błąd w jego życiu. Oczywiście, wymagało czasu, to żebym znowu mu ufał, ale z czasem wszystko wróciło do normy. Ale Vicky... To zupełnie inna sprawa. Wtedy była moją dziewczyną i nie miała prawa tego zrobić. A poza tym, co ona sobie myśli? Że po roku, przyjdzie do mnie, zrobić sobie zdjęcie i wszystko będzie w porządku? Była w błędzie.   
      Obracając jej telefon w dłoni, odblokowałem ekran palcem i ku moim oczom pokazała się tapeta. Ścisnąłem gardło, w moich oczach pojawiły się łzy. Przełknąłem szybko ślinę. Na tapecie widniało nasze wspólne zdjęcie. Byliśmy wtedy w domu u Vicky, cały dzień słuchając muzyki i oglądając filmy. Na zdjęciu Vic wystawia język, a ja całuję ją ze śmiechem w policzek. Rozśmieszyła mnie wtedy. Wszystko pamiętam, jakby to było wczoraj. 
- Jezu, Vic! Przestań się kręcić, chcę zrobić to zdjęcie! - warknąłem, zdenerwowany, bo już od 20 minut, nieudolnie próbowałem zrobić nam wspólne selfie. 
Siedzieliśmy u Vicky w pokoju, słuchając "Wiggle, wiggle". Jej tata wracał dopiero wieczorem, więc mieliśmy jeszcze kilka godzin dla siebie. 
Victoria spojrzała na mnie spod rzęs i zaczęła głośno chichotać.
 - Co się tak śmieszy? - Po prostu to zabawne, jak bardzo chcesz zrobić te idealne zdjęcie - powiedziała, dusząc śmiech. 
- Cóż... chcę pochwalić się w końcu moją śliczną dziewczyną, skarbie. - szepnąłem, trącając nosem jej szyję.
 - Taaak, twoje fanki będą zachwycone... Ze szczęścia obedrą mnie ze skóry - jęknęła.
 Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, chociaż i ja i Vic, wiedzieliśmy, że teoretycznie, Belieberki były do tego zdolne. Pocałowałem ją w policzek. 
- Kocham Cię, wiesz o tym? - szepnąłem jej do ucha.
 - Wiem. - odpowiedziała ze śmiechem, odsuwając się ode mnie.
 - I co, nic więcej mi nie powiesz? - spytałem udając że, mnie zraniła. - Auć, skarbie to boli.  
Vicky zaśmiała się głośno, potrząsając głową.
 - Hmm, mogę powiedzieć, że... czasem też Cię kocham - wyjąkała, chowając twarz w dłoniach. Zaśmiałem się. 
- Co, co? Nie usłyszałem... Możesz powtórzyć? - krzyknąłem, drocząc się z nią.
 - Powiedziałam, że - przerwała, nie mogąc powstrzymać śmiechu - że... czasem też Cię kocham - wrzasnęła, chichocząc.
 - Czasem? Tylko czasem? - odparłem zdumiony. 
Podszedłem do niej kilka kroków i musnąłem jej szyję. Po chwili zacząłem ją całować i lekko przygryzać. 
- Jesteś pewna, że... tylko czasem ? - powiedziałem, w przerwie między pocałunkami. 
Poczułem jak robi się spięta. Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Uwielbiałem jak tak na nią działałem. Oderwałem się od niej i złożyłem na jej ustach gorący pocałunek. 
- Nadal uważasz, że CZASEM mnie kochasz? - szepnąłem, mrugając do niej. 
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a kiedy złapałem ją za ramiona i zacząłem ją łaskotać, próbowała się wyrwać, przewracając nas na łóżko.
 - Nie przestanę, dopóki tego nie powiesz- krzyknąłem ze śmiechem. 
- Ale czego?! - wrzasnęła, cała czerwona ze śmiechu. 
- Już dobrze wiesz czego, skarbie!
 - Dobra, dobra, dobra!
 Przestałem ją gilgotać, a ona spojrzała na mnie ze śmiechem i pocałowała mnie w usta.
 - Kocham Cię, Justin - szepnęła, patrząc mi w oczy - Najmocniej na świecie. I będę kochać do końca. 

Patrzyłem na to zdjęcie, ze łzami w oczach. Takie samo jak rok temu. Jakby nic się nie zmieniło. Jakbyśmy nadal byli razem. - Kurwa! - krzyknąłem na cały pokój, a mój głos odbijał się echem. Kopnąłem w ścianę i cisnąłem telefonem Vicky przez pokój. Osunąłem się na podłogę, kładąc twarz między kolana. Nie wiedziałem co robić.

________________________________________
Oto kolejny rozdział! Bardzo przepraszamy, że musieliście czekać aż tydzień, ale no wiecie... szkoła ;/
Mam nadzieję, że ten rozdział również Wam się podobał i zapraszam do komentowania!
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na naszego FB: https://www.facebook.com/gabrysia.szymanska.796
+ bardzo, bardzo, baaardzo dziękujemy za wszystkie miłe komentarze tutaj na blogu jak i na Facebooku. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

~Laura

20 komentarzy:

  1. niech on jej wybaczy ona też go "czasem" kocha, tym to mnie rozwaliłaś

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku cudowne <3 chce więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hdjeyehigsjeiyjsosjwo *-* Kiedy nn ? :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!!! ����

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!!! Przepraszam, że dopiero teraz komentuje :/ ale rozdział jest wspaniały <3 Czekam na nn ;)
    Pozdrawiam Clauduśka Duśka xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! :o . Czekam na następny <3 !

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite! Popłakałam się :( cudowne opowiadanie!! ♥ �� kiedy nastepny rozdział? /aguu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny :* czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne ! ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj następny proszę :*

    OdpowiedzUsuń
  11. JA CHCE KOLEJNY !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Chce następnyyyyy <333333333333333333333333333333333333333 to jest CUDOWNE ^.^

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesu swietny czekam na nastepny.....! <3333

    OdpowiedzUsuń
  14. Zajebisty ;* Czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń