Victoria's POV
Obudziłam się o 6 rano. Nie mogłam dłużej spać, za bardzo denerwowałam
się dzisiejszym spotkaniem. Bałam się tego jak on zareaguje widząc mnie
po całym, cholernym roku.
W głowie miałam już tysiąc scenariuszy jak wyjdzie spotkanie z moim
skarbem. Po tylu miesiącach tęsknoty, będę mogła w końcu go zobaczyć. Na
żywo, a nie w gazetach, w telewizji czy na Instagramie. Będę mogła go
poczuć, dotknąć i może porozmawiać. Chociaż nie wiem, czy będzie chciał
mnie słuchać. Przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle warto tam iść.
Ale nie mogłam się poddać. W końcu miałam szansę go spotkać i nic, a już
na pewno nie moja chwilowa słabość, nie powstrzyma mnie, żebym tam
poszła.
Gdy już skończyłam robić wszystkie poranne czynności, dobrałam stosowny
strój, zrobiłam makijaż i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Koncert był
dopiero za 8 godzin, ale ponieważ M&G odbywał się przed koncertem,
musiałam być tam wcześniej. W drodze na arenę, zastanawiałam się czy
Justin ma prawo mnie wyrzucić. Teoretycznie nie, bo przecież
"zapłaciłam" za bilet, ale nigdy nic z nie wiadomo. Gdy dojechałam na
miejsce, ustawiłam się kolejce do spotkania.
Wszędzie było mnóstwo
rozwrzeszczanych dziewczyn, noszących koszulki, bluzy i wszystko co było
możliwe, z Justinem. Nie powiem, byłam zazdrosna. To był przecież m ó j
chłopak. No dobra... Były chłopak.
Po 3 godzinach czekania, kolejka nie posunęła się za bardzo do przodu
czułam się jakoś nieswojo tutaj. Jakbym tu nie pasowała. Może była to
perspektywa, że za kilka godzin, znowu zobaczę miłość mojego życia, a
może było to to że jako jedyna tutaj, byłam ex- dziewczyną Justina,
która zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem. Poprawka... ex-
najlepszym przyjacielem. W każdym razie, byłam cholernie zestresowana.
Nie wiedziałam czego się spodziewać. Że co, rozpłacze się, powie że mnie
kocha i przytuli? Nie sądzę. Chociaż nie wiem ile bym dała, żeby tak
się kurwa stało.
Gdzieś z przodu ochroniarz krzyknął, przerywając moje rozmyślania:
- Proszę wchodzić po kolei. Pan Bieber jest już gotowy.
"Pan Bieber". Dziwnie to zabrzmiało. Dla mnie zawsze był skarbem,
Justinkiem i czym się jeszcze dało.
Ku mojemu zdziwieniu, zauważyłam, że
byłam prawie na samym początku. Dziewczyny przede mną wchodziły po
jednej i wychodziły po kilku minutach, całe zapłakane, trzymając
podpisane płyty Justina. Z każdą kolejną dziewczyną, która wychodziła,
moje serce biło coraz szybciej, a moje ręce zaczęły drżeć jak opętane.
Tylko dwie dziewczyny przede mną. Nie wytrzymywałam już tych nerwów.
Czułam, że zaraz zemdleję. W głowie mi się kręciło i ledwo trzymałam się
na nogach.
Jedna dziewczyna przede mną. O mój Boże. Dobra, Vicky, ogarnij się.
Wdech, wydech. Dasz radę. To tylko spotkanie z Justinem. Moim kochanym
Justinem. Najważniejszą osobą w moim życiu. Nie powinnam się bać. Ale
jednak z jakiegoś powodu, bałam się. I to cholernie bardzo. Miałam tylko
nadzieję, że wszystko wyjdzie dobrze.
Ostatnia dziewczyna wyszła z pokoju, w którym czekał Justin. Z jej oczu
lały się łzy, maskara spływała po jej policzkach.
Gdy ochroniarz powiedział mi, żebym weszła, nie mogłam się poruszyć. Po
prostu gapiłam się w drzwi, jak totalna idiotka. Co za upokorzenie. Gdy
po kilkunastu sekundach nadal stałam jak wryta, ochroniarz widocznie się
zdenerwował i ściskając mnie mocno za ramię, otworzył drzwi i wepchnął
do środka.
Moje serce biło teraz ze sto razy na sekundę. Moja twarz ałtomatycznie
pobladła, a nogi miałam jak z waty. Justin stał tyłem do mnie,
wyglądając przez okno. Chyba nie usłyszał, że weszłam. Jego włosy jak
zwykle zaczesane były do tyłu. Miał na sobie też spodnie z krokiem do
kolan i biały t-shirt. Ręce trzymał w kieszeni, pozwalając kciukom
wystawać.
Nagle zauważyłam kolejnego ochroniarza, stojącego przy drzwiach, który
głośno odchrząknął, dając Justinowi znak, że kolejna jego fanka weszła.
Chłopak obrócił się szybko z uśmiechem na twarzy, mając zamiar od razu
do mnie podejść, przytulić i zrobić sobie zdjęcie, ale w chwili gdy mnie
zobaczył, jego twarz zamarła. Widać, nie spodziewał się mnie. Mogłam
przysiąc, że jego oczy się zaszkliły. Jego twarz była cała
blada, zupełnie jak moja.
- Cześć... - powiedziałam szeptem. Więcej nie mogłam z siebie wydusić.
Łzy kłębiły się w moich oczach, próbując się wydostać.
Chłopak szybko odchrząknął. Przejechał dłonią po swoich włosach. Jego
oczy pociemniały.
- Co ty to kurwa robisz? - warknął.
Szczerze? Nie takiej reakcji się spodziewałam.
- Ja... Um... Ja... kupiłam bilet. - baknęłam, spuszczając wzrok na moje
buty.
- Ach tak? To może lepiej mu komuś oddaj. Nie wpuszczają dziwek na mój
koncert.
- Justin, proszę Cię. Daj już spokój... Minął rok.
- Nie musisz mi przypominać, mam w domu kalendarz.
Kiwając powoli głową, wzięłam głęboki oddech. Musiałam być cierpliwa.
Miał prawo się denerwować. Zamknęłam na chwilę oczy, po czym wyciągnęłam
z torebki mojego iPhone'a.
- Zrobisz... - wyjąkałam. - Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
Tak naprawdę, miałam w dupie to jebane zdjęcie. Po prostu nie chciałam
stać tam cały czas jak idiotka. Poza tym, to dobry pretekst, żeby się do
niego zbliżyć.
Justin oblizał dolną wargę i zaśmiał się pod nosem. Ale tak naprawdę,
nie było mu wesoło. Mruknął coś jeszcze pod nosem i podszedł do mnie
powoli. Wiedział, że nie ma wyjścia. Przecież miałam bilet, co nie?
Otwierając przednią kamerkę, położyłam mu dłoń na ramieniu i kliknęłam
na ekran. Justin od razu ode mnie odskoczył, tak że iPhone wypadł mi z
ręki. Chłopak podszedł do stojącego w kącie stolika. Wziął stamtąd swoją
najnowszą płytę i trzymając w ręku marker, gestem kazał mi podejść.
- Imię? - spytał szorstko.
W gardle pojawiła mi się wielka gula. Serce przyspieszyło. Na moment
zrobiło mi się niedobrze
.
- Justin, przestań. Nie rób scen - szepnęłam z bólem w głosie.
Miałam
wrażenie, że za moment się popłaczę.
Spojrzałam kątem oka, na strażnika przy drzwiach. Przyglądał się nam
badawczo, ze zmarszczonym czołem. Widocznie był zdziwiony zachowaniem
Justina, w stosunku do swojej "fanki".
- Imię? - powtórzył chłopak, tym razem o wiele głośniej.
W jego głosie
dało się wyczuć, że już się niecierpliwił. Spojrzał na mnie z odrazą i
powtórzył.
- Twoje imię? Nie zrozumiałaś? Mam powtórzyć jeszcze raz? -
syknął.
- Proszę cię...Chcę, żeby to się skończyło. Chcę żebyś mi wybaczył. Od
ostatniego roku, nie było dnia, w którym bym o tobie nie myślała. Nadal
cię kocham, Justin. I nie poddam się. Musisz mi wybaczyć - wychrypiałam,
a po policzku spłynęło mi kilka łez.
Justin przełknął ślinę i spojrzał znowu na płytę, otwierając marker.
- Bez imienia? Czyli anonimowa dedykacja - mruknął ironicznie.
- Proszę. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - uśmiechnął się najbardziej
sztucznie, jak tylko mógł i odwrócił się w stronę okna.
- Jus... - szepnęłam, ale chłopak gwałtownie mi przerwał.
- Następna, Tom.
Ochroniarz przy drzwiach, kiwnął tylko głową i ręką wskazał mi drzwi.
Ale ja stałam w miejscu. Byłam za bardzo roztrzęsiona, żeby móc się
poruszyć. Tym razem, nie dbałam już o nic i pozwoliłam wszystkim moim
łzom, wypłynąć. Spojrzałam jeszcze raz na Justina, spodziewając się, że
może jeszcze zmieni zdanie i pozwoli mi dokończyć. Ale on stał przy
oknie, opierając się o ścianę dwoma rękami.
- Panie Bieber, ta dziewczyna... - zaczął ochroniarz, widząc jak bardzo
załamana jestem, ale chłopak, nie chciał już nikogo słuchać.
- NASTĘPNA.
Justin's POV
Po kilku godzinach, podpisywania płyt i robienia sobie zdjęć z moimi
Beliebers, ochroniarz przy drzwiach, Tom, powiedział mi, że już więcej
dziewczyn nie ma.
Byłem naprawdę wykończony, więc z zamiarem pójścia do mojej garderoby,
skierowałem się w stronę drzwi, gdy nagle poczułem, że na czymś
stanąłem. Spojrzałem na ziemię i zobaczyłem białego iphone'a z obudową w
kwiatki. Podniosłem go z podłogi i wystarczyła sekunda, bym rozpoznał
kogo jest.
W moim gardle pojawiła się wielka gula.
Pewnie musiała go upuścić, gdy
wychodziła. Suka.
Nie spodziewałem się jej tutaj. Tak naprawdę nie spodziewałem się, że
spotkam ją jeszcze kiedykolwiek. Gdy zobaczyłem ją, stojącą przede mną,
wszystkie wspomnienia powróciły.
Musiałem przyznać, że zmieniła się
trochę. Nawet bardzo. Strasznie schudła, zmizerniała, wyglądała na
jakąś... smutną. Zawsze była bardzo wesołą i otwartą dziewczyną, która
miała milion pomysłów na minutę. Jej śmiech, był najcudowniejszym
prezentem w ciągu dnia, jej ciepło wypełniało wszystkich z którymi
przebywała. Była moim własnym słoneczkiem. Właśnie za to ją kochałem.
Ale teraz... wyglądała jakby nie spała i nie jadła przez tydzień. Była
cała blada i wyglądała na bardzo słabą. Była inna. Już nie biło od niej
takim ciepłem jak wcześniej. Przyznaję, miałem wyrzuty sumienia, po tym
jak zachowałem się wobec niej. Ale nie wybaczyłem jej jeszcze. Mimo, że
tak naprawdę, teraz miałem w dupie z kim spała i jak dla mnie mogła się
pieprzyć nawet z Obamą, to nadal bolało mnie to co zrobiła. Nie byłem
pewny, czy kiedykolwiek zdołam jej wybaczyć. I czy w ogóle tego chcę.
Po tym jak przespała się z Rustym, nie rozmawiałem z nim przez trzy
miesiące. Ale potem, pogodziliśmy się. Powiedział, że nigdy już czegoś
takiego nie zrobi i że to był największy błąd w jego życiu. Oczywiście,
wymagało czasu, to żebym znowu mu ufał, ale z czasem wszystko wróciło do
normy. Ale Vicky... To zupełnie inna sprawa. Wtedy była moją dziewczyną
i nie miała prawa tego zrobić. A poza tym, co ona sobie myśli? Że po
roku, przyjdzie do mnie, zrobić sobie zdjęcie i wszystko będzie w
porządku? Była w błędzie.
Obracając jej telefon w dłoni, odblokowałem ekran palcem i ku moim oczom
pokazała się tapeta.
Ścisnąłem gardło, w moich oczach pojawiły się łzy. Przełknąłem szybko
ślinę. Na tapecie widniało nasze wspólne zdjęcie. Byliśmy wtedy w domu u
Vicky, cały dzień słuchając muzyki i oglądając filmy. Na zdjęciu Vic
wystawia język, a ja całuję ją ze śmiechem w policzek. Rozśmieszyła mnie
wtedy. Wszystko pamiętam, jakby to było wczoraj.
- Jezu, Vic! Przestań się kręcić, chcę zrobić to zdjęcie! - warknąłem,
zdenerwowany, bo już od 20 minut, nieudolnie próbowałem zrobić nam
wspólne selfie.
Siedzieliśmy u Vicky w pokoju, słuchając "Wiggle, wiggle". Jej tata
wracał dopiero wieczorem, więc mieliśmy jeszcze kilka godzin dla siebie.
Victoria spojrzała na mnie spod rzęs i zaczęła głośno chichotać.
- Co się tak śmieszy?
- Po prostu to zabawne, jak bardzo chcesz zrobić te idealne zdjęcie -
powiedziała, dusząc śmiech.
- Cóż... chcę pochwalić się w końcu moją śliczną dziewczyną, skarbie. -
szepnąłem, trącając nosem jej szyję.
- Taaak, twoje fanki będą zachwycone... Ze szczęścia obedrą mnie ze
skóry - jęknęła.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, chociaż i ja i Vic, wiedzieliśmy, że
teoretycznie, Belieberki były do tego zdolne.
Pocałowałem ją w policzek.
- Kocham Cię, wiesz o tym? - szepnąłem jej do ucha.
- Wiem. - odpowiedziała ze śmiechem, odsuwając się ode mnie.
- I co, nic więcej mi nie powiesz? - spytałem udając że, mnie zraniła. -
Auć, skarbie to boli.
Vicky zaśmiała się głośno, potrząsając głową.
- Hmm, mogę powiedzieć, że... czasem też Cię kocham - wyjąkała, chowając
twarz w dłoniach. Zaśmiałem się.
- Co, co? Nie usłyszałem... Możesz powtórzyć? - krzyknąłem, drocząc się z
nią.
- Powiedziałam, że - przerwała, nie mogąc powstrzymać śmiechu - że...
czasem też Cię kocham - wrzasnęła, chichocząc.
- Czasem? Tylko czasem? - odparłem zdumiony.
Podszedłem do niej kilka
kroków i musnąłem jej szyję. Po chwili zacząłem ją całować i lekko
przygryzać.
- Jesteś pewna, że... tylko czasem ? - powiedziałem, w przerwie między
pocałunkami.
Poczułem jak robi się spięta. Uśmiechnąłem się z
satysfakcją.
Uwielbiałem jak tak na nią działałem. Oderwałem się od niej i złożyłem
na jej ustach gorący pocałunek.
- Nadal uważasz, że CZASEM mnie kochasz? - szepnąłem, mrugając do niej.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a kiedy złapałem ją za ramiona i
zacząłem ją łaskotać, próbowała się wyrwać, przewracając nas na łóżko.
- Nie przestanę, dopóki tego nie powiesz- krzyknąłem ze śmiechem.
- Ale czego?! - wrzasnęła, cała czerwona ze śmiechu.
- Już dobrze wiesz czego, skarbie!
- Dobra, dobra, dobra!
Przestałem ją gilgotać, a ona spojrzała na mnie ze śmiechem i pocałowała
mnie w usta.
- Kocham Cię, Justin - szepnęła, patrząc mi w oczy - Najmocniej na
świecie. I będę kochać do końca.
Patrzyłem na to zdjęcie, ze łzami w oczach. Takie samo jak rok temu.
Jakby nic się nie zmieniło. Jakbyśmy nadal byli razem.
- Kurwa! - krzyknąłem na cały pokój, a mój głos odbijał się echem.
Kopnąłem w ścianę i cisnąłem telefonem Vicky przez pokój. Osunąłem się
na podłogę, kładąc twarz między kolana. Nie wiedziałem co robić.
________________________________________
Oto kolejny rozdział! Bardzo przepraszamy, że musieliście czekać aż tydzień, ale no wiecie... szkoła ;/
Mam nadzieję, że ten rozdział również Wam się podobał i zapraszam do komentowania!
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na naszego FB: https://www.facebook.com/gabrysia.szymanska.796
+ bardzo, bardzo, baaardzo dziękujemy za wszystkie miłe komentarze tutaj na blogu jak i na Facebooku.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
~Laura
niech on jej wybaczy ona też go "czasem" kocha, tym to mnie rozwaliłaś
OdpowiedzUsuńjejku cudowne <3 chce więcej :*
OdpowiedzUsuńhdjeyehigsjeiyjsosjwo *-* Kiedy nn ? :*
OdpowiedzUsuńSuper!!!! ����
OdpowiedzUsuńŚwietny!!! Przepraszam, że dopiero teraz komentuje :/ ale rozdział jest wspaniały <3 Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduśka Duśka xx.
Świetny rozdział! :o . Czekam na następny <3 !
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Popłakałam się :( cudowne opowiadanie!! ♥ �� kiedy nastepny rozdział? /aguu ;)
OdpowiedzUsuńCudowny :* czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCudowne ! ��
OdpowiedzUsuńDawaj następny proszę :*
OdpowiedzUsuńJA CHCE KOLEJNY !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudowneee !! Chce jeszcze <3
OdpowiedzUsuńChce następnyyyyy <333333333333333333333333333333333333333 to jest CUDOWNE ^.^
OdpowiedzUsuńJesu swietny czekam na nastepny.....! <3333
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńKIEDY ROZDZIAŁ?
OdpowiedzUsuńkiedy nn?
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?!
OdpowiedzUsuńZajebisty ;* Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńwspaniały :****
OdpowiedzUsuń