Notka pod rozdziałem!
__________________
Victoria's POV
Obudził mnie dźwięk budzika. Zaspana, przetarłam dłońmi oczy, spoglądając na zegarek, który wskazywał 7.10. Chcąc, nie chcąc, musiałam wstać. Po prawie dwutygodniowej nieobecności w szkole, musiałam sporo nadrobić, a biorąc pod uwagę to, że jestem w ostatniej klasie, wolałam nie opuszczać już więcej lekcji.
Gdy wczoraj obudziłam się w szpitalu, czekali na mnie tata i Maggie. Miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie i moje wypadki, cały czas się zamartwiali, a tata musiał przylecieć aż z Las Vegas. Ale ja zawsze byłam straszną łamagą i co jakiś czas coś mi się działo. Po kilku badaniach, lekarz powiedział, że mój stan jest w porządku i mogę spokojnie wrócić do domu. Co bardzo mnie cieszyło, bo nienawidziłam szpitali. A w ostatnim roku, dosyć często je "odwiedzałam". Oczywiście Maggie musiała upewnić się, że rzeczywiście nic mi nie jest i na 100% dobrze się czuję, że mogę iść do szkoły. Taaak, ona potrafi być bardzo nadopiekuńcza.
Leniwie zwlekłam się z łóżka, idąc w stronę łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, aby nieco się pobudzić, a następnie związałam włosy w niedbałego koka. Podchodząc do mojej garderoby, wybrałam czarne rurki z wysokim stanem i koronkową bluzkę na ramiączkach, a następnie je ubrałam. Podchodząc do lustra, poprawiłam włosy, podkręciłam rzęsy maskarą i nałożyłam na usta brzoskiniowy błyszczyk, uznając że wyglądam całkiem nieźle. Wzięłam do ręki brązową, skórzaną torebkę, wkładając do niej iPhone'a, portfel, słuchawki i parę zeszytów. Zeszłam powoli po schodach, gdzie już czułam zapachy dobiegające z kuchni.
- Hej Maggie - rzuciłam, wchodząc do kuchni i wyciągając z lodówki butelkę wody.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - spytała Maggie, patrząc się na mnie z troską.
- Już lepiej.
- Na pewno chcesz iść do szkoły? Bo wiesz, jeśli czujesz się źle, to...
- Maggie! - przerwałam jej - Czuję się dobrze, naprawdę. Muszę iść do szkoły, za dużo już opuściłam. I nie mogę wiecznie bać się wyjść z domu. - uśmiechnęłam się, próbując brzmieć przekonująco. Wziełam do ręki jabłko i idąc w stronę drzwi. Mówiłam. Maggie jest strasznie nadopiekuńcza.
- Okej...Nie zjesz śniadania?
- Już nie zdąże, muszę już iść. Ale dzięki. - założyłam czarne vansy, zarzucając na siebie brązową kurtkę i biorąc kluczyki do samochodu.
- Aaa... I nie czekaj na mnie, po szkole idę do Emily. Pa! - rzuciłam na pożegnanie, wychodząc z domu.
Tak naprawdę, nie szłam do Emily, ale nie miałam ochoty, wracać do domu i słuchając Maggie, pytajacej się po raz setny, czy dobrze się czuję.
Wsiadłam do mojego srebrnego jaguara i delikatnie przekręciłam kluczyk. Włączyłam radio. Leciała akurat " I knew you were trouble" Taylor Swift. Wsłuchując się w melodię, zaczęłam ruszać się na boki i śpiewać:
Cause I knew you were trouble when you walked in
So shame on me now
Flew me to places I would never been
So you put me down, oh
Po dziesięciu minutach, zajechałam pod szkołę. Nie mogłam narzekać, moje liceum było jednym z najlepszych w Beverly Hills*. Gdy już zaparkowałam i wysiadłam z samochodu, od razu zauważyłam moją przyjaciółkę.
- Hej Vic! - podbiegła do mnie, mocno mnie przytulając.
- Cześć Em. - odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się.
Dziewczyna objęła mnie ramieniem.
Weszłyśmy do szkoły i skierowałyśmy się w stronę szafek. Otworzyłam moją i wzięłam z niej książkę od angielskiego.
- Co teraz masz? - spytała Emily.
- Angielski z panią Jones.* Trzymaj kciuki.
- Okej, widzimy się na lunchu. - cmoknęła mnie w policzek i poszła w swoją stronę.
Gdy doszłam już do klasy, szybko zajęłam miejsce w ostatniej ławce i wyciągnęłam mojego iPoda. Przeglądając całą moją playlistę, wybrałam jakąś spokojną piosenkę i włożyłam słuchawki do uszu.
Spojrzałam się po całej klasie. Przede mną siedział Louis, kiedyś mój przyjaciel, teraz nie stać go na małe 'hej'. Z przodu - Lucy. Moja "była" najlepsza przyjaciółka jeszcze w podstawówce. Obok niej, Melanie. Jeszcze rok temu chodziłyśmy razem na wszystkie imprezy i byłyśmy znane ze wspólnych wygłupów. Tak wiele się zmieniło, przez ten rok. Minęło tak mało czasu, że dopiero teraz to zauważyłam. Od tej pamiętnej imprezy u Louisa, w czasie której całowałam się z Rustim, moje życie wygląda zupełnie inaczej.
Wcześniej znałam wszystkich i wszyscy znali mnie. Każdy chciał się ze mną przyjaźnić, nie żeby mnie to obchodziło. Byłam na każdej imprezie. Teraz... To przeszłość. Od rozstania z Justinem, przez jakiś czas zamknęłam się w sobie, nie chciałam w ogóle wychodzić z domu, gadałam tylko z Emily.
Potem, poznałam dziewczynę, która pomogła oderwać mi się od rzeczywistości i problemów. Codziennie imprezowałam, ćpałam i piłam... A w zamian, codziennie przychodziłam do domu nawalona i nie pamiętałam co zdarzyło się poprzedniej nocy. To przynosiło mi ulgę i w ten sposób zapominałam o Jusie. Jednak kilka miesięcy poźniej, coś się stało... I to znowu zmieniło moje życie w piekło. Ale wolę o tym nie wspominać. Zachorowałam wtedy na anoreksję, bulimię. Nikt nie wiedział jak mi pomóc... ale jakoś dałam radę.
Przez ten rok dużo przeżyłam i bardzo się zmieniłam. Nie oskarżam o to Justina, bo to nie jego wina. W moim życiu ostatnio działo się o wiele więcej, niż rozstanie z nim. I tak naprawdę nikt z moich bliskich o tym nie wie. Nikt oprócz Emily, dlatego tak dużo jej zawdzięczam, bo pomogła mi stanąć na nogi. Chociaż, sądze, że to jeszcze nie koniec.
Moje rozmyślania, przerwała pani Jones. Stara, pomarszczona baba, której nikt nie lubił. Trudno się dziwić.
- Czy panienka Taylor, ma coś ważniejszego do roboty, od uważania na lekcji..? - uśmiechnęła się stucznie, patrząc spoza swoich okrągłych okularów.
- Emm... Nie, przepraszam. - baknęłam, prostując się.
- To może... no nie wiem...WYJMIJ TE SŁUCHAWKI Z USZU, TY GŁUPIA DZIEWUCHO?! - wydarła się na całą klasę, a jej twarz gotowała się ze złości.
Szybko wyjęłam słuchawki i włożyłam je do torby. Wiedziałam, że na tym nie koniec.
- Więc... Może wymienisz nam charakterystyczne cechy literatury angielskiej w latach romantyzmu, hmm?
- Eeee... tak oczywiście.
Jęknęłam w duchu. Oczywiście, nie znałam odpowiedzi. Pani Jones chyba bardzo chce, żebym powtarzała ten rok.
Nagle Louis, pokazał mi jakąś kartkę i na migi próbował mi pomóc. Na nieszczęście, pani Jones to zauważyła i nam obojgu wstawiła jedynki. Miałam wrażenie, że chciała zapytać mnie o coś jeszcze, ale uratował mnie dzwonek, który w tej chwili zadzwonił.
Szybko spakowałam moje rzeczy do torby i szybko wyszłam z klasy, ale ktoś złapał mnie za łokieć. To był Louis.
- Hej... Głupio wyszło z tą podpowiedzią. Chciałem pomóc... - powiedział niepewnie, kiwając się na stopach.
- Spoko. Próbowałeś - uśmiechnęłam się.
Chłopak odwzajemnił uśmiech. Po chwili wahania zapytał:
- A tak ogólnie to... wszystko okej?
- Wszystko w porządku. To był lekki wstrząs mózgu...
- Nie z tym.
Zmarszczyłam czoło, czekając na wyjaśnienie.
- No wiesz... z Jimmy'm.
Na to imię, moje serce zaczęło bić szybciej. Przełknęłam ślinę.
- Wiem, że od tej afery z Justinem, się z nim zadajesz i...chciałem zapytać - powiedział cicho.
Na słowo "Justin" poczułam ukłucie w sercu.
- Zadawałam się. Sorry, ale muszę już iść. Na razie.
- Vic, zaczekaj!
Ale ja już go nie słuchałam. Szłam szybko przez szkołę, przepychając się przez ludzi, ale już o to nie dbałam. Gdy dotarłam do łazienki,oparłam ręce po obu stronach umywalki i wzięłam głęboki oddech. Przyłożyłam dłoń do czoła. Skąd on wiedział, że znam Jimmiego? I w ogóle czemu, tak nagle zaczął się mną interesować? Miałam tylko nadzieję, że wiedział o tym tylko on, i nie dowiedział się o niczym innym. Bo gdyby ktoś odkrył co się stało... ugh, nawet nie chcę myśleć co by było. Od tamtego zdarzenia mineły już 2 miesiące, a ja nadal nie przestałam o tym myśleć. I sądze, że nigdy nie przestanę. Oprócz mnie i Jimmiego, wiedziała o tym tylko Emily i jeszcze jedna osoba.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki, więc szybko wyszłam, kierując się w stronę następnej sali.
*
Po kilku następnych lekcjach, nareszcie była pora na lunch. Umierałam z głodu, więc szybko przepchałam się do jadalni i ustawiłam się w kolejce. Gdy przyszła moja kolej, poprosiłam o sałatkę i wodę gazowaną i wzięłam tacę z jedzeniem, płacąc pani 2$.
Emily, siedziała już przy naszym stoliku i pomachała do mnie z uśmiechem. Obok niej siedział, jej chłopak, Matt.
- Hej - rzuciłam, siadając obok niej i zabierając się za jedzenie.
- Hej, jak lekcje?
- Całkiem dobrze, oprócz jedynki z angielskiego. - zaśmiałam się, biorąc kęsa sałatki. - A wam?
W czasie, gdy Matt opowiadał nam o treningu i o tym, że trener nie chce im dać kasy na nowe stroje, dokończyłam szybko moje jedzenie i sprawdziłam Facebooka.
- Vic, przyjdziesz do mnie w piątek na domówkę? Bedzie jeszcze parę osób i - mówiła Emily.
Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Spojrzałam się na stolik w rogu. Chłopak patrzył się na mnie, uśmiechając się obrzydliwie i puszczając mi oczko, w czasie gdy obejmował jakąś inną dziewczynę. Poczułam się nieswojo. Spojrzałam się na moje kolana, bawiąc się pierścionkiem.
- Vic... Słuchasz mnie? Co się stało? - szepnęła Emily, trząsając mnie ramieniem.
- Hmm? Nie nic... Tylko... - wstałam powoli od stolika - Muszę już iść, obiecałam Meg, że będę wcześniej.
Nie chciałam okłamywać Emily, ale teraz nie czułam się za dobrze, żeby się jej zwierzać i mówić jej o tym całym liście, którego dostałam i o tym co powiedział Louis.
Spojrzała na mnie zmartwiona. Oczywiście, nie uwierzyła. Ona zawsze potrafi dostrzec, kiedy kłamię. Chyba zrezygnowała z dopytywania się mnie o co chodzi, widząc, że nie jestem w nastroju.
- No to... Widzimy się jutro? - spytała, patrząc na mnie z troską.
- Tak jasne. Pa Em, pa Matt. - uśmiechnęłam się lekko i zakładając moją torbę na ramię, skierowałam się w stronę drzwi. Podeszłam jeszcze na chwilę do mojej szafki i zostawiłam w niej parę książek. Byłam już naprawdę zmęczona, więc nie zważając na to, że została mi jeszcze matematyka i kolejny angielski, postanowiłam iść do domu. Cóź, pani Jones musi to jakoś przeżyć.
Poprawiając moją torbę i wyciągając z niej iPhone'a wyszłam ze szkoły. Chłodne, jesienne powietrze uderzyło mnie, więc czym prędzej pobiegłam do auta. Parę minut później byłam już pod domem.
*
Całe popołudnie przesiedziałam w pokoju słuchając muzyki i próbując nadrobić trochę nauki z ostatnich 2 tygodni, ale kompletnie nic nie wchodziło mi do głowy. Cały czas myślałam nad tym co powiedział Louis.
Maggie poszła już do domu, ponieważ miała coś do roboty, więc w domu byłam sama. Tak dla sprostowania; Meg nie mieszkała z nami. Przychodziła po prostu co kilka dni, żeby ze mną pobyć. W ciągu ostatniego roku była tu prawie codziennie, z powodu stanu, w jakim się wtedy znajdowałam, ale teraz nie chcę jej zawracać głowy, w końcu ma własne życie.
Gdy po 2 godzinach, ślęczenia nad ksiązkami, które właściwie nic nie dały, zeszłam na dół po szklankę wody. Ponieważ, coś czułam, ze dzisiaj z mojej nauki nie wyniknie nic więcej, włączyłam telewizor, przełączając na jakieś reality show. Była już prawie 19, więc mój tata powinien za chwilę wrócić.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Leniwie zwlokłam się z łóżka, przeciągając się i podeszłam do drzwi, przekręcając klamkę.
Zaniemówiłam.
- Justin...?
* Beverly Hills - tak dla jasności, oni mieszkają w LA, a Beverly Hills to po prostu 'dzielnica' Los Angeles. ;)
** - W amerykańskim szkołach, każdy ma indywidualny plan lekcji. Myslę, że to wiecie, ale chciałam przypomnieć.
________________________________
Tak więc, mamy 4 rozdziaaaał! <3
Wiem, że jest TROCHE nudny, haha, ale czasem musi być trochę nudno, żeby potem było ciekawie!
W tym rozdziale trochę się pokomplikowało, ale... cierpliwości, niedługo wszystko się wyjaśni.
A i ponieważ rozdział był krótki, za kilka dni powinien pojawić się następny. ;*
PS. 1 : I jeszcze raz dziękujemy za wszystkie miłe komentarze, jesteście najlepsi <3
PS. 2 : Bym zapomniała... Szukamy kogoś do zrobienia nam wyglądu bloga, więc jeśli umiecie albo znacie kogoś, to proszę o kontakt na Facebooku: https://www.facebook.com/gabrysia.szymanska.796
KOMENTUJCIE! <3
Kocham ;*
~LAURA
omg co tu się dzieję ....
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwałaś jak coś zaczęło się dziać. Justin przyszedł no kurcze...
Musisz szybko dodać następny. Nie ma innej opcji.
Świetny rozdział i czekam na następny! ♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńChce następny noo :)) cudowny *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!! Matko chce nn <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduska Duśka xx.
❤❤
OdpowiedzUsuńJwzu co to sie dzieje *-* kochamm <3
OdpowiedzUsuńjfkdshaifhdsjailfhdusah <3 kocham <3 <3 <3 czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńjeju :***
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jest megaaaaa <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwałaś? Niegrzeczna Ty! - Haha... Nie no blog świetny.... Rozdział zajebisty tak jak poprzednie...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny roz. :-* -/Sylwia B.
Świetny *.* ... dziękuję za link /Amelia =)
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńkiedy nn?
OdpowiedzUsuńDobre opowiadanie :)) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuń